Marcin
Starszy Piroman
Dołączył: 11 Lut 2006
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Skąd: Katowice
|
Wysłany: Pią 16:22, 13 Kwi 2007 Temat postu: Historia łindowsów ciąg dalszy..... |
|
|
ponieważ nie mogę już psychicznie znieść molestowania i napaści wręcz dochodzącej do wrogości , że nie napisałem dalszego ciągu histori kapeli
wrzycam pierwszą część do koncówki 2004, jest to wesja robocza może jeszcze coś dodam lub wyrzuce. Zobaczymy. Bedę wrzucał poszczególne dalsze części jak bedzie gotowa całość to wrzucimy na stonę
Zabranie się do pisania dalszego ciągu historii to wcale nie tak prosta sprawa, czas biegnie coraz szybciej, coraz trudniej go złapać, a zdarzenia nakładają się na siebie.
Wracamy do lipca 2004 roku.
Po powrocie z Punk Island ( szczegółowa relacja z tego koncertu na FORUM warto zajrzeć bo wyjazd na zawsze zostanie w naszej pamięci ,a starałem się jak najdokładniej go opisać i oddać choć trochę klimatu tej wyprawy) czekały nas wakacje zasłużone na pewno.
We wrześniu znów ruszyliśmy z koncertami min zagraliśmy razem z KSU. Wtedy też zrodził się pomysł zaproszenia do nas Dee Facto, kapeli której słuchaliśmy jako dzieciaki. Już po pierwszych telefonach okazali się przemiłymi ludźmi i razem z załogą Końca Świata postanowiliśmy zrobić im koncert w Chorzowskiej leśniczówce, ale do tego zaraz wrócimy.
W miedzy czasie dostaliśmy zaproszenie od czeskiego zespołu KOHOUT PLASI SMRT poznanego w czasie akcji ratowniczej Mateja i Wagena z Dunaju pod słowacki Dobrochostem gdzie odbywał się Punk Island. Mówiąc po krótce : Matej z Bartkiem postanowili wykąpać się w rzece ( precyzując Dunaj) koło przeprawy promowej więc o czystości wątpliwej . Na usprawiedliwienie dodam ,że było cholernie gorąco, a na prom trzeba było czekać 40 minut do tego byli „delikatnie poczęstowani” trunkami mocnymi. Wspomniany wyżej Matej i Wagen postanowili zażyć ochładzającej kąpieli. Wagen wlazł sam. Zejście było po betonowym spadzie . Wagen pluskał się w wodzie więc Matej postanowił sprawdzić czy „aby nie jest za zimna” i czy też się nie przyłączyć do kąpieli. Tak sprawdzał ze poślizgnął się i w wpadł razem ze wszystkimi dokumentami. No cóż skoro już znalazł się w h20 to pluskał się ile dusza zapragnie. . Cała kolejka na prom , a było to dobre parę samochodów zwijała się ze śmiechu ,łamane przez zdziwienie, widząc naszych pływaków obok przeprawy promowej. Wszystko było fajnie śmiesznie dopóki nie trzeba było wyjść. Wtedy okazało się ,że spad jest za stromy i w dodatku cholernie śliski. Nasze dwie Otylie same nie potrafiły wyjść. . Wtedy z pomocą przyszła czeska załogo Kohout plasi smrt i razem trzymając się za ręce ze stromego spadu zaczęliśmy wciągać pływaków. (Wyglądało to mniej więcej jak babcia za dziadkiem burkiem i kotkiem wysiągają rzepek – była kiedyś tak bajka) Każdy kto mógł robił zdjęcia bo widok rzeczywiście rzadki. Po pierwsze kto się kąpie obok przyprawy promowej po drugie na tak pod tak stromym betonowym zejściem. W końcu udało się ich wyciągnąć. I tak rozpoczęła się nasza przyjaźń z Kretkiem Mathejem i z czeskim punk rockowy zespołem Kohout plasi smrt która trwa do dzisiaj. Fotki z „Akcji Dunaj” są u nas na stronie
W grudniu 2004 mieliśmy przyjemność pierwszy jak się potem okazało nie ostatni raz odwiedzić Czechy i grać tam koncerty i przeżyć mnóstwo niesamowitych chwil. W zimę przedzieraliśmy się przez kręte i zaśnieżone czeski drogi i zagraliśmy wtedy 2 koncert racząc się radegastem/pilznerem i wypażanym syrem hranyulkami i tatarską omacką ,które na stałe weszły do menu naszych czeskich wyjazdów. Kretk miał wtedy starego czeskiego busa ale tak popierdalał po pełnych śniegu drogach ze ledwo mogliśmy za nim nadążyć. Ich białego auto które miało dobre 20 lat nazwaliśmy „Rumburakiem” kto go widział ten wie dlaczego. W tej wyprawie towarzyszył nam Miluś za co wielkie dzięki . Dzielnie walczyliśmy ze śnieżycami. Cało i zdrowo wróciliśmy choć Milus trochę przysnął na autostradzie z Wrocławia ale przeraźliwe krzyki pasażerów ,że jedzie do rowu skutecznie go obudziły i resztę drogi już nie spał.
Wróćmy teraz do koncertu z Dee Facto 06.12.2004
Umówiliśmy się ze odbierzemy ich w centrum Katowic i tak się stało mimo tego, że domin zapomniał zatankować i modliliśmy się żeby móc dojechać do celu co jakimś cudem się jednak udało. koncert był niesamowity zagraliśmy my czyli de Łindows , sekcja dęta Dee Facto zagrała z nami ostatni numer co wprawiło nas w przyjemne osłupienie potem Koniec świata a jako trzeci zainstalowali się chłopaki ze Dee facto i poczułem się jakbym znów miał 15 lat i puścił sobie kasetę z Reportażem i Uliczną Kulturą ten numery razem z Żółtym odśpiewaliśmy na scenie pełny czad pogo . Wielu z nas słuchało tej kapeli jako szczyle a teraz mogliśmy razem z zespołem je zaśpiewać. Potem wspólne piwo długie rozmowy i znów piwo. Piękne wspomnienia wiem ze dla Domina jeszcze ważniejsze niż dla mnie. Daliśmy rade mam nadzieje ze mimo rozpadu kapeli kiedyś jeszcze razem zagramy. Niestety drugi nasze małe marzenie zaprosić na koncert Post Regiment raczej się nigdy nie spełni. Chociaż nigdy nie mów nigdy. Podobno......
2004 rok się zakończył.
Post został pochwalony 0 razy
|
|